Dzisiaj kolejna japońska maseczka MITOMO. Również pochodzi z kolekcji Ukiy-o. Która tym razem? Z kolagenem, czy może z kwasem hialuronowym? Czy się sprawdziła? O tym poniżej.
Maska dostępna jest TUTAJ. Opakowanie bardzo ciekawie się prezentuje. Kosztuje 13,99. To maska z kolagenem.
Regenerująca maska przeznaczona do każdego rodzaju cery, dzięki zawartości kolagenu komórki skóry odnawiają się, a cera staje się bardziej gładka i elastyczna. Sposób użycia: nałożyć maskę na oczyszczoną twarz. Uważać, aby preparat nie dostał się do oczu. Pozostawić 20-30 minut, pozostały preparat wmasować w skórę.
Skład: Aqua, Glycerin, Butylene Glycol, Dipropylene, Glycol, Sodium Hyaluroate, Carbomer, Lithonspermum, Officinale Root Extract, Aloe Vera Leaf Extract, Boswellia, Serrata Extract, Potassium Hydroxide, Caprylyl Glycol Caprylhydroxamic Acid, Disodium Edta, Chlorphenesin, Allantion, Panthenol, Peg-60 Hydrogenated Castor Oli, Hydrolyzed Collagen, Fragrance.
Po odpakowaniu okazało się, że maska jest mocno nasączona substancją. Trochę miałam problem z nałożeniem, bo nie mogłam się "dobrać" do niej. Po chwili już miałam ją na twarzy. Pozostałość z opakowania wmasowałam w szyję.
Podobnie jak maska z koenzymem Q10 ułożyła mi się pod oczami podwójnie. Myślę, że to jest dobre. Taka dawka w te miejsca ma super moc. Przez cały czas nic a nic się nie przesuwała. Nie czułam mrowienia, szczypania, a jedynie komfort. Z płachty ulatniał się delikatny zapach kwiatowy. Po chwili przylgnęła do skóry jeszcze bardziej.
To były dość przyjemne chwile, ponieważ pielęgnacja w toku, a ja robiłam wiele rzeczy w trakcie. Takie coś lubię, bo nie cierpię jak płachta spada i muszę czekać na koniec aplikacji. Wtedy jestem niecierpliwa. A maska ma być dla mnie przyjemnością, co nie?
Po upływie czasu zdjęłam płachtę. Okazało się, że moja skóra była bardzo nawilżona od namiaru substancji pielęgnacyjnych. Wmasowałam pozostałości i odczekałam chwilkę, aby ocenić efekty.
Efekt lepienia się skóry był przez chwilę. Po chwili poczułam napięcie, bardzo dobre nawilżenie i regenerację. Wow!
Przy tej płachcie czułam się komfortowo. Dopasowanie było wyśmienite. I powtórzę się, że taka podwójna dawka pod oczami to jest niesamowity patent. Kolagen działał po prostu. I to mi się podoba. Z ręką na sercu polecam. Elastyczność i gładkość skóry gwarantowana.
11 komentarzy
Efekty fajne. Szkoda tylko, że tego kolagenu tam jak kot napłakał...
OdpowiedzUsuńSuper że tak fajnie się spisała. Chętnie ją wypróbuję zwłaszcza że to maska w płachcie a te lubię najbardziej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym wypróbowała skoro tak komfortowo działa! Pozdrawiam Kasiu serdecznie.Udanego tygodnia!
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię kosmetyki z Q10 więc myślę że ta maseczka by się u mnie spisała :D
OdpowiedzUsuńchętnie bym ją na facjatę nałożyła:)
OdpowiedzUsuńNigdy ich nie miałam, ale generalnie takiego typu maseczki bardzo lubię 🙂🙂
OdpowiedzUsuńto szykują się zakupy maseczkowe?:)
UsuńI should try them
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować
OdpowiedzUsuńLubię kolagen w maseczkach, więc chętnie wypróbuje, bardzo intrygują mnie te maseczki ;p
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze nigdy nie robiłam maseczki w płachcie :D
OdpowiedzUsuń