Make Me Fresh! Witaminowa moc owoców dla twojej skóry! Żel dokładnie oczyszcza skórę z zanieczyszczeń, nadając jej aksamitną gładkość. Zawiera ekstrakt z yuzu oraz olej z moringi, które głęboko odżywiają i nawilżają. Cera natychmiast odzyskuje naturalny i zdrowy blask. Polecany do każdego typu skóry, szczególnie suchej i normalnej.
Yuzu – bomba witaminowa – zawiera trzykrotnie więcej witaminy C niż cytryna. W efekcie odżywia, rozświetla i wyrównuje koloryt skóry. Olej z moringi, rośliny nazywanej „drzewem cudu” – to bogactwo składników odżywczych m.in. kwasu oleinowego, który regeneruje, nawilża oraz wygładza skórę.
Składniki: Aqua (Water), Cocamidopropyl Betaine, Polyacrylate Crosspolymer-6, Coco-Glucoside, Glycerin, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Polysorbate 20, Hydroxyacetophenone, Sodium Phytate, Moringa Oleifera Seed Oil, Ethylhexylglycerin, Saccharide Isomerate, T-Butyl Alcohol, Butylene Glycol, Citrus Junos Fruit Extract, Citric Acid, Sodium Citrate, Tocopherol, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance), CI 19140 (FD&C Yellow No. 5), CI 16035 (FD&C Red No. 40).
Żel ma 150ml i kosztuje około 17 złotych.
Konsystencja jest lejąca się, lekko żółta i przezroczysta, ale niezbyt gęsta. Dobrze się rozprowadza, ale raczej za dużo jej się wylewa na jedno użycie. Może, gdyby była gęstsza nie byłoby dla mnie tego problemu. Za każdym razem próbowałam wydobyć żelu w sam raz, ale się nie udawało. Dopiero, gdy było znacznie mniej w opakowaniu, gdy położyłam je na szafce, a nie nie postawiłam tak zwyczajnie - na "kliku".
Zapach -cytrusowy, ale niestety nie naturalny. Nie bardzo przypadł mi do gustu. Mocno specyficzny i nie podoba mi się. Niby bije owocowo, ale nie ma takiej świeżości, takiego efektu wow, pewnie wiecie, o czym piszę. Troszkę się zawiodłam, bo liczyłam na mega przepiękny naturalny zapach w trakcie aplikacji, a tu niestety takie rozczarowanie.
W stosowaniu żel okazał się niewypałem, nie tylko w zapachu, ale i w działaniu. A raczej w odwrotnym działaniu niż miał służyć. Niezbyt, bo słabo oczyszcza, nie nawilża, a wręcz wysusza skórę. Bardzo mnie to rozczarowało, bo spodziewałam się czegoś innego.
Dzięki bogactwu składników odżywczych nie było regeneracji, ani wygładzenia skóry. No cóż, ekstrakty i olej zawiodły mnie, nie pomogły, ale też nie zaszkodziły. Nic mnie nie uczuliło, nie podrażniło.
Stosowanie: nanieś żel na wilgotną skórę twarzy i lekko masuj kolistymi ruchami, omijając okolice oczu. Zmyj ciepłą wodą. Następnie użyj ulubiony tonik i krem Lirene. Żel stosuj rano i wieczorem.
Żel zawarty jest w plastikowej tubce zamykanej na klik. Świeże, piękne jest opakowanie, bardzo zachęcające moim zdaniem. Lirene też mnie zachęciła, ponieważ uwielbiam tę markę i pomimo wielu bubli, które mi się przytrafiły nigdy nie zniechęciłam się do tej firmy. Konsystencja jest lejąca się, lekko żółta i przezroczysta, ale niezbyt gęsta. Dobrze się rozprowadza, ale raczej za dużo jej się wylewa na jedno użycie. Może, gdyby była gęstsza nie byłoby dla mnie tego problemu. Za każdym razem próbowałam wydobyć żelu w sam raz, ale się nie udawało. Dopiero, gdy było znacznie mniej w opakowaniu, gdy położyłam je na szafce, a nie nie postawiłam tak zwyczajnie - na "kliku".
Zapach -cytrusowy, ale niestety nie naturalny. Nie bardzo przypadł mi do gustu. Mocno specyficzny i nie podoba mi się. Niby bije owocowo, ale nie ma takiej świeżości, takiego efektu wow, pewnie wiecie, o czym piszę. Troszkę się zawiodłam, bo liczyłam na mega przepiękny naturalny zapach w trakcie aplikacji, a tu niestety takie rozczarowanie.
W stosowaniu żel okazał się niewypałem, nie tylko w zapachu, ale i w działaniu. A raczej w odwrotnym działaniu niż miał służyć. Niezbyt, bo słabo oczyszcza, nie nawilża, a wręcz wysusza skórę. Bardzo mnie to rozczarowało, bo spodziewałam się czegoś innego.
Dzięki bogactwu składników odżywczych nie było regeneracji, ani wygładzenia skóry. No cóż, ekstrakty i olej zawiodły mnie, nie pomogły, ale też nie zaszkodziły. Nic mnie nie uczuliło, nie podrażniło.
Bardzo szkoda, bo liczyłam na coś więcej. Nawilżenia nie było, jak się spodziewałam po opisie, a zapach jeszcze bardziej mi się nie spodobał. Nie odczułam świeżości - jedynie patrząc na opakowanie. Czasami coś wygląda ślicznie, a w działaniu nie jest już takie. W tym przypadku tak właśnie było. Osobiście nie polecam. Uważam, że nazwa: "Make Me Fresh" jest mocno przesadzona. Stosujcie więc proszę na własne życzenie.
Aczkolwiek jestem ciekawa, czy miałyście wcześniej niż ja ten owocowy żel z Lirene i jak Wasze wrażenia? Bardzo proszę o jakieś info, jestem ogromnie ciekawa.
12 komentarzy
Ojć, szkoda że za tak ładnym opakowaniem nie idzie lepszej jakości produkt :(
OdpowiedzUsuńIt's nice to be fresh!
OdpowiedzUsuńNie miałam, bo mam ogólnie problem z żelami do twarzy. Większość z nich mnie podrażnia, wysusza, czuję ściągnięcie :/ Jedynie nawilżający z EcoLab u mnie daje radę i się go trzymam póki co ;)
OdpowiedzUsuńI must try it!!!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie sprawdził, bo wygląda naprawdę orzeźwiająco i zachęcająco
OdpowiedzUsuńDawno nic od nich nie miałam, ale w ogóle mnie ten kosmetyk w sumie nie kusi.
OdpowiedzUsuńKosmetyków Lirene to ja się boję. Składy zazwyczaj dłuższe niż tablica Mendelejewa i nigdy nie wiadomo, co z tego zaszkodzi.
OdpowiedzUsuńNo proszę, spodziewałam się czegoś dużo lepszego zarówno w działaniu, jak i zapachu.
OdpowiedzUsuńCzyli jednak taki średni jest ten żel...
OdpowiedzUsuńJeżeli ten żel słabo oczyszcza to nie skuszę się na jego zakup :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Pierwszy raz go widzę
OdpowiedzUsuńPrezentuje się świetnie, więc szkoda, że w działaniu lipa ;)
OdpowiedzUsuń