Opakowanie jest bardzo ładne, nawet powiedziałabym, że słodkie. Bardzo kolorowe. I takie jak dla mnie niespotykane. Zwraca uwagę szczerze mówiąc.
Na początku myślałam, że to maseczka w kremie.
Nie widziałam jeszcze maski na tkaninie w takim opakowaniu.
Płachta jest bardzo mocno nasączona. Biała, zwyczajna, bardzo dobrze się ją nakłada. Przylega idealnie, nie przesuwa się.
Kojące uczucie, zapach przemiły, lekko cytrusowy, a słodki zarazem i przy tym nie nachalny. Jednocześnie naturalny.
Od samego początku ta maska przypadła mi do gustu.
Czekałam na końcowy efekt.
W międzyczasie, ani później nie miałam podrażnień, uczucia szczypania, ani tego typu dolegliwości. W opakowaniu zostało trochę esencji, którą wmasowałam w skórę szyi. Super sprawa.
Efektu rozjaśnienia, czy oczyszczenia nie zauważyłam. Za to mocne nawilżenie oraz ujędrnienie już tak. Skóra była promienna.
Moja skóra chwilkę się lepiła po zdjęciu płachty, ale dosłownie to był krótki moment. Esencja się wchłonęła i działała.
Pomimo iż nie było rozjaśnienia, oczyszczenia byłam zadowolona z działania tej maski. Bardzo się zrelaksowałam, skóra dostała sporej dawki nawilżenia. Skóra została odżywiona i gładka.
Już ją znacie? Ja powiem, że pierwszy raz spotkałam się z tą marką. Taka nowość dla mnie. Mam jeszcze inne do wypróbowania i z pewnością niedługo o nich napiszę. Jak u Was z rozpoznawalnością marki Candy O'Lady?
6 komentarzy
Moja skóra potrzebuję mocnego nawilżenia, więc chętnie ją sobie kupię.
OdpowiedzUsuńNie znam marki, ale ciekawa maska 😀
OdpowiedzUsuńNie używam maseczek na twarz, ale miło byłoby poczuć taką cytrynową świeżość:)
OdpowiedzUsuńThanks for your review:)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji jej używać ;)
OdpowiedzUsuńThis sounds like so much fun! I love a good face mask!
OdpowiedzUsuńthe creation of beauty is art.